Jak wygląda zwykły dzień polskiej rodziny? Pobudka. Rodzice zazwyczaj opuszczają dom szybciej, spieszą się do pracy. Nieco później wstają dzieci, ubierają się i wychodzą do szkoły. Po 7/8 godzinach członkowie rodziny kolejno wracają do domu. Następnie jedzą obiad (rzadko kiedy udaje im się zjeść go wspólnie). Co dalej? Dalej każdy zajmuje się już sobą: dzieci odrabiają lekcje i siadają do komputera. Co w tym czasie robią rodzice? Ciesząc się chwilą spokoju, zapominają o całym świecie i odpoczywają przed telewizorem. W taki oto sposób, wszyscy spędzają ostatnie godziny dnia. Zamykają się w swoich „małych światach” i odizolowują od pozostałych członków rodziny. Czy w tym rytmie codzienności znajdujemy chwilę na rozmowę, dyskusję, troskę o wychowanie dziecka? Czy nie jest przypadkiem tak, że dla własnego spokoju, podsuwamy wychowankom nowoczesne wynalazki technologiczne, wypełniające im czas oraz pozwalające nam samym zanurzyć się w beztrosce? Ile godzin każdego dnia poświęcamy najbliższym?
Seria wykładów Małgorzaty Więczkowskiej, które odbyły się w sobotę tj. 11.01.2014 roku w Auli Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Bydgoskiej na ul. Grodzkiej w Bydgoszczy, dotyczyła problematyki zagrożeń płynących z oddziaływania mediów na dzieci. Na spotkaniu niejednokrotnie poruszono wątek braku bliskości w rodzinach. To on stanowił podstawę kolejnych tematów, takich jak niebezpieczny wpływ zabawek, cieszących się ogromną popularnością, a będących źródłem późniejszej agresji i innych niekontrolowanych zachowań u dzieci, czy gier komputerowych, propagujących ideę walki i zła. Te z pozoru niewinne, bo jak tłumaczą ich producenci, „fikcyjne” twory, to tak naprawdę kluczowe elementy kształtujące psychikę młodego człowieka. Podczas warsztatów podkreślano, że mają one znaczący wpływ na emocjonalność dzieci. Pokazują im świat, jakiego wcześniej nie znały, a w jakim żyje się zdecydowanie łatwiej, bo bez ograniczeń, a nawet z możliwością uzyskania nagrody za to, za co w „normalnym świecie” zazwyczaj ponosimy karę. Czy jesteśmy w pełni świadomi tego, na co pozwalamy podopiecznym? Być może warto, zanim podarujemy dziecku kultową w danym czasie książkę, najpierw zapoznać się z nią? Nagle może się okazać, że nie wszystko co komunikuje jest dla nas zrozumiałe i być może, to właśnie w tym tkwi problem. Skoro sami nie potrafimy ich prawidłowo odczytać, nie powinniśmy przekazywać ich dalej, lecz spróbować zgłębić ten „fenomen”, wczytać się w recenzje, historie, symbole…
Podczas wykładów niejednokrotnie zwrócono uwagę na znaczenie „ukrytych symboli”. Okazuje się, że to właśnie one dominują w światowej kulturze masowej. Każdy element składający się na całość tworzącą „niewinne” laleczki, przyjazne czarownice, czarodziejów czy magów, ma ogromne znaczenie. W ich przypadku dosłownie należy potraktować powiedzenie „Diabeł tkwi w szczególe”. Demoniczny charakter tych stworzeń, przekazuje młodemu człowiekowi czytelny komunikat: „zło nie jest tak naprawdę złe”. Tego rodzaju zagadnienia nie są już jedynie „wymysłem” dojrzałego pokolenia. Problem rozpatruje się obecnie nawet w kategorii choroby. Nie bez przyczyny powstał w Bydgoszczy punkt leczenia uzależnień od komputera. Być może to jest właśnie odpowiedni czas, aby „otworzyć oczy” i przyjrzeć się naszym najbliższym. Jako dorośli bierzemy przecież odpowiedzialność nie tylko za siebie, lecz zwłaszcza za niedoświadczonych i otwartych na zewnętrzne bodźce, młodych ludzi. Niech kształtuje ich tradycja i dobre obyczaje rodzinne, a nie jedynie to, czego sami będą w stanie nauczyć się z kolorowych, „zaczarowanych” czasopism.